piątek, 19 kwietnia 2013

Część 2

Wojna była długa i krwawa.Niewielu przeżyło ale dzięki Castril wygraliśmy.Jestem młodą dziewczyną ale przez ten czas dorosłam.Moich rodziców zabito,wychował mnie  

środa, 13 marca 2013

Początek

Siedziałam w pustej sali, patrząc na spokojny krajobraz za oknem. "To już koniec, już wszystko się skończyło. Wygraliśmy." Nawet w mojej głowie te słowa brzmiały fałszywie. To dopiero początek, początek wielkich zmian. Spojrzałam na siebie, w okrwawionej zbroji, z posoką ciągle cieknącą z wielu ran. Zebrałam w sobie resztki magii. Pozwoliłam, żeby skakała mi po skórze starając się odnowić, to co było już dawno zniszczone. Nieodwracalnie. Ale ciągle mogłam chociaż próbować to odwlec. Przywołałam do siebie smoka.
- Pomóż mi, bo sama nie dojdę do sali obradowej.
Oparłam się o jego bok i pozwoliłam się prowadzić. Opadłam ciężko na krzesło u podnóża stołu. Spojrzałam na twarze oddanych mi ludzi. Uśmiechnęłam się lekko, czując jak rośnie ból w płucach.
- Moi drodzy. Udało nam się wygrać tą bitwę. Wielu z naszych poległo, ale osiągnęliśmy cel. I we mnie nie zostało już wiele życia. Jednak muszę zakończyć tą wojnę. Dlatego właśnie zdecydowałam, że będzie mi towarzyszyć najmłodsza z naszego ludu. Będę czekać na ciebie jutro, równo w południe. Musimy zdobyć kryształ zanim zrobi to ktoś inny.
Na sali podniósł się gwar. Słyszałam gniewne i zatroskane głosy. Jednak nie zamierzałam zmieniać swojej decyzji. Przez lata pokoju rozleniwiliśmy się. Nie byliśmy przygotowani na tą wojnę. Dlatego tak długo trwała i była tak krwawa. Teraz należało naprawić błędy. Towarzystwo mnie otaczające było zbyt przekonane o własnej mocy. A ja potrzebowałam kogoś ze świeżym spojrzeniem.
- Wracajcie do swoich domów. Spotkanie się skończyło.
Wyszłam z sali. Udałam się w stronę wieży, która służyła mi za komnatę. Mimo, wszystko w moim sercu wciąż czaiło się ziarnko wątpliwości.
- A ty co o tym sądzisz? - spytałam smoka.
Spojrzał na mnie swoimi szczerymi, jasnymi oczami. Nic nie mówił, ale czułam, że niezależne od mojej decyzji będzie mnie wspierać. Byłam mu za to wdzięczna. Dzięki magii przestałam krwawić, ale nie wiedziałam jak długo uda mi się utrzymać ten stan. Rzuciłam zbroję na łóżko. Znalazłam w szafie wygodną suknię. Po jej ubraniu wyglądałam trochę lepiej. Wyciągnęłam worek podróżny i zaczęłam się pakować. Wrzuciłam do środka tylko konieczne rzeczy, nie tracąc czasu na zbieranie przedmiotów zbytku. Już po kilku minutach byłam gotowa do drogi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem cała w błocie i krwi. Zbyt byłam zajęta rozmyślaniem, by się tym zająć. Poprosiłam smoka, aby ogrzał wodę na kąpiel, a sama w tym czasie zajęłam się czyszczeniem zbroji. Nie było to trudne. Jak każdy magiczny materiał i ten nie przyjmował na siebie brudu. Wystarczyło przetrzeć szmatką. Tak więc po chwili wszystko było gotowe. Zanurzyłam się w podgrzanej oddechem smoka wodzie. Nagle wszystkie problemy stały się nieistotne. Mogłabym trwać w tym stanie całe wieki.